poniedziałek, 31 października 2011

Buniowa Warszawa - Szlakiem warszawskich croissantów



Plac Zbawiciela i ulica Mokotowska

Warszawa to moje miejsce na Ziemi. Lubię spędzać czas po prostu chodząc po mieście i moje spacery nie ograniczają się do uznanych salonów spacerowych. Ostatnio przy ładnej pogodzie obszedłem sporą część Mokotowa i wracając poczułem potworny głód. Było to uczucie tym koszmarniejsze, że na myśl co chętnie bym zjadł w głowie pojawiła się całkowita pustka.
Miałem ochotę na coś wyjątkowego i pewnie umarłbym z głodu gdyby nie zapach, jaki do mnie doleciał.
To z Charlotte na pl. Zbawiciela...


Zapach świeżego pieczywa ma w sobie coś niebiańskiego. Chciałem coś ekstra, wybrałem croissanta.
To pieczywo doskonałe. Ten był pyszny! Prawdziwie maślany, lekki i chrupiący.
Nie znam umiaru w jedzeniu więc wpadłem na pomysł, że sprawdzę wszystkie znane mi piekarnie. Poszedłem Mokotowską z myślą, że zajrzę do Słodko- Słonego ale niestety tam croissantów nie pieką. Na pl. Trzech Krzyży jest jedynie Batida ale tam rogalik był suchy, za duży i potwornie się kruszył. Na Nowym Świecie poszedłem do Vincenta. Miejsce wyjątkowo urokliwe i słynące z dobrego francuskiego pieczywa. Przy kasie zostałem poczęstowany zimnym: "dla pana?" i cały czar prysł. Zapłaciłem jak w kiosku za bilet ZTM i poszedłem zjeść rogalika na ławce. Był cieplutki i cudownie pachnący ale z łapczywości tylko poparzyłem sobie język bo w środku niespodzianka: był gorący! Do tego zrobił się płaski jak naleśnik.


croissant, kawa i słoneczny dzień, czego można chcieć wiecej?

Przy bramie Uniwersytetu jest Saint Honore więc i tam się udałem. Mają tam dwa rodzaje tradycyjnych croissantów. Z 18% zawartością masła croissant courbe i 27% croissant supreme. Zrobiło to na nie ogromne wrażenie. Zjadłem oba i były rewelacyjne. Niebo w gębie. Byłem tak oszołomiony swoim szczęściem, że nie mogłem się zdecydować, który był lepszy. Właśnie to miałem na myśli, kiedy zrobiłem się głodny. Pisząc to teraz cieknie mi ślinka. Zdaje się, że idąc dziś do pracy po drodze zjem jednego;)

Bunio

sobota, 29 października 2011

Wypad do Katowic




trzecia kawa o poranku


Czwartkowy dzień spędziłyśmy w Katowicach na I Konferencji branży ślubnej, pojechałyśmy tam jako "ślubne must have". Zdobyłyśmy masę istotnych informacji, o tym jak najlepiej pomóc klientowi, co jest ważne w budowaniu oferty oraz jak to wszystko wygląda od zaplecza. 





największa archikatedra w Polsce, stylowy garbusik plus "zielona" kamienica

Dzień 27.10.2011r w zasadzie licząc godziny snu zaczął nam się dzień wcześniej rano, bo pociąg miałyśmy o 01:35, więc wcale nie spałyśmy przed wyjazdem. Miałyśmy wszystko obmyślane, Ola zostawia samochód pod blokiem Martyny o 24:00, następnie udajemy się na ostatnie metro i jesteśmy idealnie na pociąg, ale oczywiście nie mogło być tak łatwo... pod blokiem, ani nawet w najbliższej okolicy nie było jednego wolnego miejsca, metro jeździło jedynie do 24:00, podobnie z resztą tramwaje... Przeszłyśmy się więc spod metra Marymont aż za Arkadię gdzie w końcu o 24:56 złapałyśmy nocny autobus na Centralny. 


Trochę zmęczone, ale wciąż pełne entuzjazmu wsiadłyśmy do pociągu licząc na to, że pośpimy te 5h. I już już nasz plan miał się ziścić- byłyśmy same w przedziale, ale nie! Dosiadło się do nas trzech kolesi z piwem i mieli wielka ochotę gadać. Po jakimś czasie okazało się, ze są policjantami. Na szczęście nie jakimiś bucami i bardzo sympatycznie się z nimi jechało, aż do Częstochowy, gdzie się przesiadali. Martyna zaraz usnęła, Ola trochę później. O 6:40 byłyśmy w Katowicach. 




kawałek katowickiej architektury

Kompletnie zaspane, rozgrzałyśmy się gorącą herbatą z miodem na stacji i ruszyłyśmy na poszukiwania centrum konferencyjnego, które nawiasem mówiąc okazało się być pięknym i nowoczesnym budynkiem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego. Do rozpoczęcia miałyśmy trochę czasu więc pokręciłyśmy się jeszcze trochę po budzącym się mieście. Katowice zwykle kojarzą się z szarością i nudą, ale na nas zrobiły kompletnie inne wrażenie. Może nie widziałyśmy wszystkiego, ale okolice centrum i Placu Katedralnego zachwycają swoją różnorodnością architektoniczną. Ponad to przepuszczano nas na pasach!

Powrót był szybki, spieszyłyśmy się na pociąg TLK o 16:51, więc musiałyśmy zerwać się z ostatnich minut zajęć. W Warszawie byłyśmy o 20:20, w domach nieco później. Mimo zmęczenia i niewyspania zdecydowanie nie żałujemy tego wyjazdu!




Wydział Uniwersytetu na ktorym odbywała się konferencja


Ola i Martyna.

piątek, 28 października 2011

Nasze stylizacje




Jakiś czas temu razem z Rose brałyśmy udział w dosyć ciekawym wydarzeniu. W warszawskim studio fotograficznym Makata zostały zorganizowane metamorfozy przed aparatem. Najpierw każdy z nas losował temat, według którego miał być wystylizowany przez wizażystki, fryzjerów i stylistów, następnie fotograf Emil robił nam profesjonalne zdjęcia.
To wszystko trochę nas zaskoczyło, ponieważ przyszłyśmy we własnych makijażach i wydawałoby się odpowiednich ubraniach. Właśnie dlatego skorzystałyśmy jedynie z pomocy fryzjera, a biznesowe stylizacje są nasze :)



Stylo Oli:
Żakiet: Mango
Sukienka: Zara
Leginsy: kto to wie?
Buty: Allegro
Korale: Martyny






Ola

wtorek, 25 października 2011

Filozofia makijażu: YSL

Dzisiaj chciałabym zapoczątkować nowy cykl wpisów o Filozofii makijażu, w pierwszym takim wpisie chciałabym przedstawić Wam markę: Yves Saint Laurent


Główne hasła: namiętność, pragnienie, pożądanie, wieczna kobiecość


W 1978 roku, z miłości do kobiet Yves Saint Laurent, stworzył linię Yves Saint Laurent Beauté, linię produktów do makijażu inspirowaną jego kolekcjami, ponieważ potrzebował twarzy dla swoich ubrań.
Jego główną zasadą marki jest Zasada JA: "bądź piękną i bądź sobą!". JA zachęcać ma każdą kobietę do stania się kreatorem własnego wizerunku. Jego kosmetyki mówią: daj się ponieść swojej kobiecości i pragnieniu uwodzenia. JA namawia do modelowania oczu i ust kolorami, które wiele mówią o indywidualnym charakterze, odpowiadać mają intencjom, emocjom i pragnieniom.


Styl Yves Saint Laurent
Dla Yves Saint Laurent, uroda każdej kobiety jest wyjątkowa. Jest wiele sposóbów, aby ją uwydatnić tak by wyrażać nowy wizerunek wiecznej kobiety. Tajemnicza, ekstrawagancka, romantyczna, naiwna i uwodząca, kobieta Yves Saint Laurent posiada tysiące twarzy i tysiące uśmiechów. To nowoczesna bohaterka, wyzwolona, odważna i zaskakująca. Dzięki wrodzonej elegancji, dostosowuje się do każdej chwili w życiu, dlatego kobieta Yves Saint Laurent jest tak pociągająca.



Propozycja YSL na sezon jesień-zima 2011 to niespotykane jak na zimne miesiące inspiracje egzotycznymi kwiatami, czyli róże, zielenie i granaty. Kiedy zobaczyłam przygotowania do wybiegów i propozycje makijażu od razu chciałam się nim z wami podzielić. Co o nim myślicie?


 

Z resztą fryzura też będzie nieziemska.


Pozdrawiam,
Ola

poniedziałek, 24 października 2011

Gala Finałowa Konkursu Elite Model Look Polska

Czwartkowy wieczór damska część naszego blogowego zespołu miałam przyjemność spędzić w Teatrze Polskim na Gali Finałowej Konkursu Elite Model Look Polska. Wielki finał to również ważne wydarzenie mediowe - rozrywka, napięcie, emocje, uśmiech i glamour.
Jest to najbardziej prestiżowy konkurs na świecie wyłaniający każdego roku jedną tę najpiękniejszą dziewczynę, która zaistnieje na światowych wybiegach. Konkurs ten pozwolił wydobyć na światło dzienne takie perły jak Cindy Crawford czy Gisele Bundchen.
Wymagania odnośnie dziewczyn są dużo ostrzejsze niż w telewizyjnych show - w trakcie dnia dla mediów udało mi się poznać i podejrzeć dziewczyny - wszystkie piękne, młode, wysokie (najniższa z nich miała 174 cm a  najstarsza 22 lata) z ogromnym talentem i marzeniami...
Do ścisłego finału przedostało się 12 dziewczyn. Ostatecznie zwyciężczynią została piętnastoletnia Michalina Czynszak. To ona pojedzie na wielką galę do Szanghaju!







Oczywiście nie obyło się bez wpadek i zabawnych sytuacji. Dziewczyny chodziły na niebotycznych obcasach, uwielbiam szpilki ale te 20 centymetrowe mi też zapewne spadłyby ze stóp. Na szczęście pomimo stresu uczestniczki konkursu potrafiły z uśmiechem wyjść z niezręcznej sytuacji.




Na galę nasze rodzime gwiazdy przywdziały kreacje w odcieniach nude, bieli i szarości...




My również w ten dzień chciałyśmy poczuć się wyjątkowo. Nie mogłyśmy pozwolić sobie na suknie od projektantów ale mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu nasze stylizacje. Ja założyłam sukienkę w kolorze nude z odkrytymi plecami, a całość ożywiłam czerwonymi dodatkami. Natomiast Oleńka zarezerwowała na ten wieczór niezawodną krótka czarna sukienkę. Jak wypadłyśmy? Co o tym myślicie?



Marty

Udział w konkursie Celebrity Dress Up Match



Kurtka: Mango
Koszulka: sh
Szalik: jakiś sklepik nad morzem
Leginsy: New Yorker
Buty: Dr. Martens





Sukienka: Zara
Marynarka: Stradivarius
leginsy: CA
buty: Allegro

Tydzień temu korzystając z wolnego czasu w ciągu dnia wybrałyśmy się na zakupy, ploty i kawę. To co lubimy najbardziej! Oczywiście nasze wyjście nie mogło zakończyć się bez przygody - zostałyśmy zaproszone do udziału w konkursie Celebrity Dress Up Match, było to spontaniczne więc nie miałyśmy na sobie szałowych kreacji ale w końcu inspiracją miły być jesienne zakupy, wiec chyba trafiłyśmy ze stylistyką. 
A Wy co o nich myślicie?
Zapomniałybyśmy dodać, że dzięki  wsparciu Waszemu i Waszych znajomych przeszłyśmy aż do półfinału! Dziękujemy! :)

Do finału dostało się 10 osób. Chcemy pokazać Wam nasze faworytki 
Ulubiona stylizacja Martyny - ogromny plus za szpilki z platformą w kolorze nude - sama muszę takie nabyć 





 Faworytka Oli - może trochę zbyt czarno ale daję plus za kapelusz i spódnice







Ola i Marty

cupcakes by Ola- z kremem malinowym i bounty

espanol: Pastelitos con crema de frambuesa y cream al gusto de bounty

Wczoraj z racji większej ilości wolnego czasu zajęliśmy się gotowaniem i robieniem zdjęć, przyznam wam się, że nie jest to takie proste jak może się z pozoru wydawać. Bo może i to co upichciliśmy jest piękne, smakowicie pachnie i od razu chce się to wszamać, ale jak to odpowiednio pokazać na zdjęciach?

Powoli uczymy się tej sztuki, dlatego proszę o wyrozumiałość.

Moim wczorajszym zadaniem były babeczki z kremem malinowym i bounty.

Składniki[na 12 sztuk]:

Ciasto:
szklanka mąki pszennej
szklanka cukru
pół szklanki oleju roślinnego
2 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
pół małego jogurtu naturalnego


Kremy:
1 paczka cukru pudru
1 niesłone masło
dżem malinowy
płatki kokosowe
kilka łyżek mleka


Przygotowanie:

Nastaw piekarnik na 175 stopni. Ręcznie wymieszaj wszystkie składniki ciasta, nie przejmuj się kolejnością, po prostu wrzuć składniki do miski i mieszaj łyżką. Przełóż do foremek po jednej łyżce ciasta i szybko wstaw na 17-20 minut do pieca. Wyjmij kiedy będą złociste.


Kiedy babeczki stygną, przyszedł czas na kremy. Szczerze mówiąc to kolejny banalny krok. Miksujemy cukier puder z masłem i 2ma łyżkami mleka. Następnie gotowa bazę dzielimy na dwa i jedna mieszamy z płatkami kokosowymi (w razie potrzeby dodajemy odrobinę mleka), do drugiej dodajemy łyżkę, lub dwie dżemu malinowego i mieszamy. 
Tak przygotowane kremy nakładamy na babeczki, dla ozdoby posypujemy tarta czekoladą. 
Smacznego!



Ola

wtorek, 18 października 2011

Kontakt

Jeśli masz jakieś pytanie lub chcesz z nami współpracować:
bemymusthave@gmail.com


znajdź nas na facebooku:
https://www.facebook.com/BeMyMustHave



Witam

Witam Was Drodzy Moi, którzy zajrzeliście w nasze skromne progi.

Ktoś musiał zacząć, a że nie zawsze możemy wszyscy być przy jednej klawiaturze[z resztą wyobraźcie sobie kłótnie o to kto ma pisać, kto dyktować i czyja wersja jest tą odpowiednią?], toteż pisze pierwsza ja Ola.
Krótko napisze wam co to w zasadzie ma być? Blog, który ma przedstawiać dziedziny życia ważne dla wielu, a najważniejsze dla nielicznych. Czyli? Będziemy was męczyć wpisami na tematy które nas kręcą i w jakiś sposób uskrzydlają.
Nie chcę już w powitalnym poście zawalać Was jakąś sieczką dlatego pokaże Wam co dziś zrobiłam...


foto: Asia Jotka 
modelka: Weronika Brenda
projekt i wykonanie sukni: Aleksandra Urbanowska


Wygląda jak suknia ślubna, prawda? Nic bardziej mylnego. Zdjęcie pochodzi z sesji zdjęciowej do Eko projektu pomagała w nim niejakiej Jotce, fotografce.  Dzisiaj jedynie przywlekłam ze sobą foliowa suknie, gazeciany gorset, jakieś kartony i kupę śmieci... Całą tę masę śmieci przeformowałam odpowiednio i dzięki staraniom modelki Weroniki i Jotki, wyszły świetne zdjęcia, które już niebawem Wam pokażę :)

Hmmm bo ja na co dzień pracuję z jedzeniem i winem, prowadzę dział Make-up w ★Fabrikon Magazine, co wiążę się z moim wszech talentem ;) czyli tym, że rysuję, maluję, szyję, stylizuję...reszta wyjdzie w praniu.




Ola